niedziela, 25 października 2015


   
NIE JEST SUPER. W taki to najkrótszy sposób można by podsumować nowy krążek Zeusa. Przez blisko godzinę otrzymujemy olbrzymią ilość pesymistycznej energii, która może kompletnie nas zdołować. Warto zauważyć, że łódzki raper dostrzega promyk nadziei, ale jego "marzenia" są naiwne i potrzebujące zaangażowania całej ludzkości. Dlatego też nie będzie super. Wizja świata przedstawiona na płycie ma miejsce tylko w utopii. 

Odsłuch całej płyty rozpocząłem w trakcie przygotowywania się do wyjścia na zajęcia. Niekoniecznie obrałem odpowiedni moment, ze względu na zaspanie, które powinno wiązać się z brakiem skupienia. Jednakże wyłapywałem słowo za słowem, budując konstrukcje myślowe. Zeus wciela się w Wergiliusza, który oprowadza nas, tak jak Dantego po Piekle. Po usłyszeniu już tylu negatywów ludzkiego postępowania pojawia się możliwość przemiany tego świata na lepsze; jak mówi sam artysta "Potrzebujemy dobrych zmian". W rzeczywistości rady rapera nie mają większego sensu, a tym bardziej pokrycia w ludzkiej naturze. Co gorsza, wszystko zostaje nam przedstawione czarne albo białe. Pieniądze, pozycja, sława w interpretacji Zeusa to iluzja postępu, przyjemnego życia. Zmiana nie jest kwestią czasu, ma prawo zaistnieć tylko idealnym świecie. 

   

Mimo monotematyczności, która jest wprost proporcjonalna do ilości tracków, to Zeus udowadnia, że nadal perfekcyjnie przenosi własne uczucia na "empetrójki". Dykcja, flow, charyzma, technika też nie odstaje w porównaniu do poprzedniej płyty. Jeśli chwielibyśmy mówić o progresie Zeusa, to warto byłoby zwrócić uwagę na sporą ilość eksperymentów i niekonwencjonalnych rozwiązań. Przykładem może być chociażby refren w "ODP. 2". Po usłyszeniu tego singla byłem zdegustowany takim zabiegiem. Jednak po kilku pełnych odsłuchach krążka przekonałem się do niego. 

Jako, że próbowałem zgłębić temat, znaleźć czynniki pierwsze, które mogą mignąć niezauważone w trakcie dwóch pierwszych sesji z "Zeus. Jest super" postanowiłem powtórzyć zabieg 5-6 razy. Szczerze mówiąc, gdybym tego nie zrobił, to niczego bym nie stracił. Tekstowo płyta jest wręcz banalna, a główny temat powtarza się w prawie każdym kawałku. Przez to, przejadłem się różnymi mowami motywacyjnymi, a jak nie rozumiałem osób, które potrzebują coachingu, to tak teraz nie mam zamiaru zrozumieć, co mają ludzie w głowach, dla których jest to przydatne. 
   


Wielkim atutem są bity wyprodukowane przez samego rapera jak i w kolaboracji z Roginim. W wokalu, jak i w podkładzie muzycznym idealnie przekłada emocje dotyczące danego tematu. Moc, agresja - “Zgłupiej”, “Mniejsze Zło”, radość - “Będziemy dziećmi”, smutek - “Orinoko flow”. Mimo dołujących treści, większość instrumentali brzmi naprawdę sympatycznie. Co ciekawe, część płyty ma potencjał radiowy dzięki refrenom stworzonym przez Zeusa i Justynę Kuśmierczyk. Niektóre momenty mogą zostać uznane za zbyt radykalne jak na rap, który w opinii części słuchaczy powinien być hermetycznie zamknięty na takie wybryki. Niewątpliwie, bardziej przeszkadza mi warstwa tekstowo niż samo brzmienie.

Do “Zeus. Nie żyje” zdarza mi się wracać, ale bawiąc się w przepowiadanie przyszłości to uważam, że nie sięgnę z powrotem do nowego materiału. Cieszę się, że łódzki raper odbił od nieudolnych featów, ale martwi mnie to, że gdyby dodał w swoich tekstach wzmianki o religii to mielibyśmy drugiego Tau. Monotematyczność, truizmy i bezczelny couching to poważne problemy tej płyty. Mimo tego pojedyncze utwory możemy uznać za intrygujące, pobudzające do pewnych refleksji, ale tylko do refleksji. Wizja Zeusa może istnieć tylko w stworzonym w jego głowie świecie.

Ocena końcowa - 5/10