piątek, 5 lutego 2016


Odsłuch podrzucił mi Golin 2 tygodnie temu, dlatego mogę od razu skomentować płytę, z którą się bardzo oswoiłem, ale oczywiście nie rozszyfrowałem wszystkich tekstów. Katakumby towarzyszą mi cały czas i tak pewnie będzie z nowym albumem. Trudno mi sobie wyobrazić, że od poprzedniego krążka minęły aż 3 lata. Czyżbym również zatrzymał się w czwartym wymiarze? Choć jestem bliższy stwierdzeniu, że poprzednia płyta stała się ponadczasowa.

W rozmowie z Golinem dowiedziałem się, że album MKW jest pewnym rodzajem kontynuacji Katakumb, ale na pewno nie są to "Katakumby 2". Między innymi pojawiają się utwory-zagadki, tym razem są to "Miejsca" czy podobnie zbudowana tracklista i ilość tracków świadczą o zazębianiu się obu płyt. Kolejnym wspólnym ogniwem jest Szpalowsky, którego można nazwać "nadwornym" producentem toruńskiego rapera. Czuć, że w pełni się rozumieją, ale o tym później. Ciężko wyróżnić jakikolwiek utwór, bo razem tworzą pełnię. 

Miasta Krzywych Wież rozpoczyna intro, gdzie napotykamy na zaczerpnięte przemyślenia Stasiuka nt. podróżowania. Tajemniczości dodają efekty nałożone na wokal. Tak dobrze dobranego intra, które by wprowadzało w taki sposób w tematykę i klimat całej płyty, dawno nie było. "Święty Spokój" to świetny manifest przeciwko dyskryminacji na tle rasowym. Mimo, że słuchamy muzyki "Czarnych", to nadal mamy do czynienia z tym problemem, a w życiu są ważniejsze rzeczy niż święty spokój. W refrenie znajduje się fragment przemówienia George'a Wallace'a na temat segregacji. W innych kawałkach też możemy nadziać się na różne dialogi i monologi, które dopełniają klimat krążka. Podróż ta metafizyczna jak w ostatnim utworze "Stara Synagoga", który kojarzy mi się z seansem spirytystycznym czy dosłowne jak "Miejsca", które odwiedził raper. Niesamowite przeżycia przedstawione przez wnikliwego obserwatora, przenoszą odbiorcę do tych światów.


  
nie mówcie, że Golin należy do tych co powinni pisać książki. Progres w warstwie wokalnej jest momentalnie odczuwalny. Śmielsze zabawy flow, przemyślane przyspieszenia, poprawiona dykcja czy takie zagrania jak refren w "12 Miejsc", który nie zniechęca, nie zanudza słuchacza, a składa się z ciągłego powtarzania tytułu płyty. Najważniejsze, że Golin jest dużo pewniejszy siebie. Wydaję mi się także, że stał się w pełni świadomy jaką bronią operuje. Po prostu rozpierdala swoją wiedzą i sposobem emanowania nią. Od linijek położonych na tej płycie bije ogromną inteligencją, a w żadnym wypadku autora nie można oskarżyć o grafomanię.

Sample użyte przez Szpalowskiego dopełniają klimat podróży. Dużo w nich egzotycznych brzmień, np. w wyżej wspomnianych "12 Miejscach" czuć Bliski Wschód. Bity są piękne i pod względem budowy bardzo klasyczne. Gołym okiem widać jaka chemia istnieje pomiędzy raperem i producentem. Nie ma mowy o przypadku. Ciekawe czy muzyka na kolejnej (zamykającej trylogię) płycie będzie tylko i wyłącznie zrobiona przez Szpalowskiego, bo udziały ww. producenta, przy współpracy z toruńskim raperem, rosną z albumu na album. Warto dodać, że jeden instrumental dołożył Trepson.



Wydanie fizyczne. Tym razem jest to 3 skrzydełkowy digipack, który został wykonany przez Patryka Machola. Ładnie zgrane nawiązania do podróży. Widać w tym średniowieczny sznyt. Co do samego frontu to jeszcze nie przekminiłem jakie są to konkretnie budowle, bo niestety nie wszystkie z nich kojarzę. 
Do ciekawostek można dodać, że ostanie litery z nazw 18 miast opisanych w utworach-zagadkach tworzą nazwę płyty (poprzednio pierwsze litery z imion wymienionych osób tworzyły: GOLIN EMCE.)

RzyM
DelhI
FlorencjA
Buenos AireS
MadryT
BoloniA
DamaszeK
KaiR
MarrakesZ
AtenY
Tel AwiW
CanterburY
QuebeC
ZurycH
LwóW
HelsinkI
GrassE 
ParyŻ

Po raz drugi Golin zaprosił słuchaczy na wystawną, bogatą we wszelkie najznamienitsze wersy, ucztę. Czasami odnoszę wrażenie, że szukając kolejnych skarbów, jakie ukrywa ta płyta, można popaść w paranoję. Wręcz boję się czym artysta może nas zaskoczyć przy zakończeniu trylogii. Z nadzieją, że nie pojawi się szybciej niż za 2 lata. Nawet jeśli, to nie będzie, to kwestią przypadku, bo u Golina nie istnieje coś takiego jak "przypadek". 

Ocena końcowa 9/10